Za dwa dni Wigilia i Święta Narodzenia Pańskiego. Czy kończący się Adwent pomógł nam inaczej spojrzeć na naszą codzienność?
W jednej z internetowych ankiet ludzie szukali odpowiedzi na pytanie „Po co istnieję?”. Ktoś napisał: „Moje życie nie ma specjalnego sensu, biegam z domu do pracy i z powrotem, gotuję, sprzątam, zobaczę czy dzieci mają odrobione lekcje i padam z nóg. W niedzielę jeszcze zdążę iść do Kościoła, ale po południu już przygotowuję się do pracy i odrabiam zaległości”.
Inna osoba zwierzyła się, że „od kiedy umarł ojciec, już nie chodzimy na Wigilię do rodzeństwa. Po pandemii, tym bardziej przyzwyczailiśmy się do siedzenia w domu sami. Jemy, odpoczywamy, każdy robi to, na co ma ochotę. Mąż ogląda jakiś sport czy kolejny odcinek serialu, dzieci grają na komputerze lub w telefonie. Czasu podczas świąt jest niewiele, to tylko dwa dni, a potem ruszamy w codzienny tryb, który zjada nasz entuzjazm i chęć jakiejś zmiany”.
To zmagania i problemy wielu z nas. Żyjemy bardzo szybko w błyskawicznie zmieniającej się rzeczywistości – społecznej, gospodarczej, politycznej. Wciąż są nam narzucane nowe trendy i tematy. Bardzo wiele czasu pochłania nam praca z męczącymi dojazdami, kolejne studia czy kursy, troska o ciało, dietę, nieustanne prowadzenie i śledzenie kont internetowych. Mimo ogromu zajęć i spotkań jesteśmy bardzo samotni, coraz bardziej od siebie oddaleni i sobie obcy, mocno skupieni na sobie.
Ale za dwa dni mamy święta – Święta Narodzenia Pańskiego. Może to być czas nie tylko wielkiej domowej krzątaniny i potem odpoczynku, ale także wspólnej radości w odkrywaniu godności człowieka i jego piękna. Odwiecznie istniejący Bóg nie tylko stworzył przez swoje Słowo cały wszechświat, a w nim człowieka uczynionego na obraz Boży – ale nawet w konkretnym momencie historii, w Betlejem, Słowo Boga stało się Ciałem w Maryi Dziewicy. Zobaczmy, jak Ewangelista Jan próbuje oddać istotę tego niezwykłego zdarzenia: „Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”.
„Dla ciebie człowieku Bóg stał się człowiekiem, byś ty dla Niego stał się Bogiem” – tak z kolei święty Augustyn ujął moc i znaczenie Wcielenia.
Narodzenie Pańskie może nam pomóc zrozumieć tę niezwykłą prawdę wiary, że Bóg urodził się w prostej rodzinie Maryi i Józefa, dorastał ukryty w zwyczajnej codzienności życia domowego, jak wszystkie dzieci bawił się, biegał i uczył się świata, pomagał rodzicom i uczestniczył w życiu swojej społeczności. Biblijnym tego świadectwem jest zdziwienie mieszkańców Nazaretu, gdy Chrystus odsłania w ich synagodze swą misję. Pytają wtedy: „Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko. I powątpiewali o Nim”.
Ale to jest ukryty cud – Wcielenie Boga, który zapragnął doświadczyć zwyczajnego ludzkiego życia. Dlatego Jan Paweł II powie: „Każdy z nas przychodzi na świat w rodzinie, można więc powiedzieć, że rodzinie zawdzięcza sam fakt bycia człowiekiem. Boska tajemnica Wcielenia Słowa pozostaje w ścisłym związku z ludzką rodziną. Nie tylko z tą jedną, nazaretańską, ale w jakiś sposób z każdą rodziną”. Syn Boży przez swoje Wcielenie „zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem”, jak ujmuje to tekst II Soboru Watykańskiego.
Chrystus przyszedł na świat, abyśmy „mieli życie w pełni”, bo „chwałą Boga jest żyjący człowiek”. Spróbujmy w tym roku tak przeżyć Święta Narodzenia Pańskiego, by pomogły nam to zauważyć i zachwycić się pięknem życia, w niepowtarzalności osób i różnorodności darów jakimi możemy się nawzajem wzbogacać, zwłaszcza teraz, w tym pięknym świątecznym czasie.